Translate

wtorek, 23 czerwca 2015

podążając za małymi marzeniami!

"Patrząc na zachód słońca, zajadając truskawki uświadomiłam sobie coś oczywistego. Życie jest zdecydowanie za krótkie... a przed sobą mam jeszcze tyle nieodkrytych miejsc, niezdobytych  gór, języków których chce się nauczyć... Elisabete zawsze powtarza "Try hard", według nie to nie wystarczy, by te nierealne marzenia,z którymi się zmagam zrealizować...  Mając przed oczami Ocean, jego teoretyczną nieskończoność, bo przecież dopiero w XV wieku znalazł się śmiałek, który odważył się go pokonać. Chyba czuję się podobnie. Moim Oceanem są moje cele. Czas opuścić bezpieczny port. 
Od siebie dodam do powiedzonka Eli drugi element niezbędny, by dosięgnąć gwiazd i tak,od dziś to te słowa mam napisane wielkimi literami na ścianie i to one będę mnie prowadzić. 
"Try hard. Work harder."  "
 
 
po raz kolejny zainspirowała mnie niezwykła kobieta, która nie boi się życia. dziękuję! jak już wspominałam wybrałam się w maju do pięknego Trójmiasta, choć wiele przeszkód napotkało mnie to była pierwsza samotna podróż gdzieś na koniec Polski.
 
wyruszyłam o 18 a dokładnie po godzinnym opóźnieniu z Bydgoszczy do Gdańska Polskim Busem, co najciekawsze udało mi się zdobyć a ostatnią chwile bilety w dwie strony za 26 zł. podróż minęła bardzo szybko i nawet nie zauważyłam gdy na telefonie widniała już 22.30. gdy wysiadając ujrzałam moje ukochane 2 kuzynki, które od razu zabrały mnie w miasto. Gdańsk jest nocą najpiękniejszy. wybrałyśmy się do angielskiego pubu gdzie wypiłyśmy po orginalnym drinku. gdy już zbliżała się 24 poszłyśmy na mały spacer po mieście i wróciłyśmy do domu jednej z nich.
 
nowego dnia pogoda nam dopisała więc wybrałam się z Anią na plaże aby wykonać jedno ważne zadanie. utopić jedna kartkę z dziennika...
 
gdy dotarłyśmy na sam koniec Rewy spotkała na ulewa i musiałyśmy wrócić szybko do mieszkania Ani. tam zrobiłyśmy obiad i całe popołudnie obijałyśmy się. gdy wybiła 18 ruszyłyśmy do Gdyni by odebrać Gosie i wyruszyć w miasto. zaprowadziły mnie do jednego z najlepszych miejsc jakich byłam. był to irlandzki pub gdzie uczciłyśmy spotkanie po długim czasie. już o 22 wylądowałyśmy McDonaldzie to był jeden z większych jakie widziałam w życiu. po dobrym jedzeniu pojechałyśmy do przyjaciółki moich kuzynek gdzie miałyśmy babski wieczór.
 
trzeciego dnia pobytu w Rumii (ok 15 km od Gdyni) obrałyśmy cel z Anią i Gosią biegniemy 8 km na działkę. bieg był ciężki ale jestem dumna z nas że dałyśmy rade i dobiegłyśmy idealnie na grilla.
 
przed ostatni dzień w Trójmieście spędziłam na lataniu po mieście. wyjachałyśmy z domu ok 15 już po obiedzie u mojej cioci i ruszyłyśmy na pyszną kawe do Starbucksa i śmieszne fioletowe (jagodowe) lody. oczywiście nie zabrakło mnóstwa zdjęć z tarasu widokowego...
 
na końcu przeszłyśmy się koło portu i mogłam zobaczyć moją przyszłość... czyli Akademię Morską w Gdyni. spacer po plaży i czas na Sopot...a w Sopocie mało było czasu bo trzeba było zdążyć na SKM.
 
4 maja wracałam już do Bydgoszczy i nie spodziewałam się tak genialnego wyjazdu nad Polskie Morze!
 
 "Podążaj za marzeniami... krok za krokiem.
Nie spocznij na laurach, ale wspinaj się dalej"
 
martyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz